Nasza podróż do USA 2019 – podsumowanie
Nasza podróż do USA dobiegła końca już kilkanaście dni temu (a może nawet więcej). W tym artykule małe podsumowanie wyjazdu razem z naszymi wielkimi wow oraz mniejszymi wow. Trochę informacji statystycznych, ale również o jedzeniu, miejscach, które odwiedziliśmy, kaczkach celebrytkach na czerwonym dywanie (!), kormoranie-złodzieju, kubańskiej kawie. Zobaczycie również co nas najbardziej uderzyło po kieszeni i na co chorowaliśmy.
USA do kraj wielu możliwości – również dla podróżników. Możecie spać w pięknych hotelach ale również jeśli chcecie to wybieracie budżetowe motele przy autostradach (nasz wybór) czy spanie w aucie lub namiotach (jak nasi znajomi). Możecie jeść w eleganckich restauracjach w centrum miasta za kilka zielonych banknotów albo na czas wakacji odpuścić dietę i żywić się w przydrożnych dinerach z hamburgerami, tacos czy fajitą. Na podróż do USA trzeba o wiele wcześniej kupić bilet lotniczy i to raczej nie z Warszawy – bo ceny biletów z Polski faktycznie bywają wysokie. Na miejscu można już kombinować i minimalizować koszty.
Nasze inne artykuły o USA:
Key West – Amerykańskie Karaiby
Salt Lake City – niebiańskie miasto mormonów
Co lubimy a co nie w podróżowaniu po USA
mapka trasy – kawał drogi i doświadczeń tak różnorodnych
Podróż do USA 2019 – statystyki
No to teraz kilka liczb o naszej podróży:
- wynajętym samochodem przejechaliśmy 4.600 mil (czyli jak to policzyły nasze dzieci ok. 7.300 km),
- odwiedziliśmy łącznie 11 stanów – Floryda, Georgia, Tennessee, Arkansas, Missouri, Nebraska, Dakota Południowa, Iowa, Minnesota, Wisconsin, Illinois,
- nocowaliśmy łącznie w 12 motelach,
- pogoda – najcieplej było na Florydzie, gdzie temperatura dochodziła do 37 stopni, a najchłodniej w okolicach Mount Rushmore, gdzie wieczorem zakładaliśmy bluzy przy 18 stopniach. Spotkało nas kilka urwań chmur w Nebrasce ale obyło się bez tornada (ufffff bo akurat trwał sezon na tornada).
Najlepsze są przeżycia – czyli o karmieniu rekinów i złodzieju kormoranie. Podróż do USA
Szliśmy nad zatoczką w Key West. Cumowało mnóstwo jachtów większych i mniejszych. Obok knajpki serwujące lokalne owoce morza i piwo. Generalnie klimat jak z karaibskiego obrazka. Na brzegu dwóch miejscowych rybaków czyści złowione ryby przed sprzedażą do lokalnej restauracji. Jeden z nich odwraca się i pyta „Do you want to feed fish ?” i podaje jakieś obrzydliwe wnętrzności ryby – „Yes !” – łapiemy rybne pozostałości i rzucamy kręcącym się w wodzie rekinom.
Podobne wrażenie zrobiło na nas karmienie małymi rybkami tarponów (opis miejsca znajdziecie tutaj – klik). Tarpony były ogromne i kłębiły się w wodzie łapczywie rzucając się na pokarm. Należało trzymać ryby w rękach i wyczekiwać na dobry moment, aby rzucić je podwodnym stworom – tak, aby nie stracić ręki i nie być pozbawionym rybek przez czekające w oddali kormorany.
Najdziwniejsze przeżycie. Podróż do USA
Do 17-ej brakowało jeszcze 45 minut, a czerwony dywan był już szczelnie otoczony przez gapiów. Punkt 17-a zaczęło się – wyszedł opiekun – w stylowym surducie i kapeluszu opowiedział historię kaczek z hotelu Peabody – klik. Następnie dał znak swoim podopiecznym i pięć ptaków dostojnie wyszło z fontanny na czerwony dywan i udało się w stronę windy. Kaczki przypominały prawdziwe celebrytki !
Ameryka na Paradzie – 4 lipca. Podróż do USA
4 lipca – Dzień Niepodległości. Oczywiście jesteśmy w trasie i gnamy autostradą. Koło południa zaczynamy szukać Starbucksa, aby ratować się kawą w trasie. Nawigacja pokazuje miasteczko Austin. Zjeżdżamy i widzimy przystrojone domy i ludzi idących z flagami ubranych w koszulki z symbolami amerykańskimi. Zachęcają nas, żebyśmy poszli z nimi obejrzeć paradę z okazji Święta Niepodległości. Małe miasteczko – Main Street i pełno ludzi po bokach. Atmosfera piknikowa – każdy siedzi na swoim składanym krzesełku, rozmawia z sąsiadami, popija zimne napoje. Zaczyna się parada – najpierw w zabytkowych samochodach (pięknie odrestaurowanych) jadą Weterani Wojenni – wszyscy na ich cześć wstają i klaszczą oddając Im hołd. Potem lokalne władze – szeryf, burmistrz, policja, służby miasta. Następnie wesołe orkiestry szkolne, lokalne zespoły taneczne prezentują swoje zdolności, miejscowa stacja benzynowa. Idą również kandydaci do miejscowego kongresu, którzy rozmawiają z mieszkańcami, ściskają się z nimi. Wszyscy się uśmiechają, tańczą, rzucają dzieciakom cukierki, koszulki klubowe miejscowych klubów sportowych, rozdają wodę, lizaki. Czujemy się jak na planie filmowym.
Plaże Florydy. Podróż do USA
Odwiedziliśmy kilka plaż zarówno od strony Zatoki Meksykańskiej jak i od strony Oceanu.
Wszystkie plaże Florydy są bardzo szerokie i piaszczyste. Kolorowe drewniane budki ratowników wspaniale prezentują się na tle białego piasku przypominając film „Słoneczny patrol”. Jednak jeśli byliście już na bardziej urokliwych plażach tajskich czy karaibskich (Meksyk) to powiecie, że jest tu pięknie ale nie aż tak urokliwie. Słynne florydzkie plaże – Fort Lauderdele, Las Olas Beach, Clearwater są piękne ale brakowało nam trochę palm, klimatycznych małych zatoczek i widoku na góry w oddali.
Najpiękniejszy piasek miała zdecydowanie Siesta Beach – uznawana za najpiękniejszą plażę w Stanach. Faktycznie piasek był drobniutki jak mąka, a plaże jeszcze szersze (o ile to możliwe).
Z kolei plaże na Key West były zdecydowanie bardziej kameralne – z widokiem na kolorowe domki w stylu karaibskim oraz z palmami – te były faktycznie najpiękniejsze !
Najlepsze jedzenie i picie. Podróż do USA
Tym razem staraliśmy się nie tylko jeść w dinerach przy autostradzie ale również odwiedzać lokalne małe garkuchnie prowadzone przez mniejszości – np: kubańskie czy meksykańskie.
Kubańska kawa na Florydzie to była najlepsza kawa, jaką piliśmy w USA ! Wiecie, że lubimy kawę, a amerykański ciemny napój podawany w ogromnych kubkach mało ma z nią wspólnego…. Kubańczycy w swoich knajpkach podają mocny napar kawowy (mhhhhhm cudo!) w malutkich filiżankach – pycha !
U Kubańczyków jedliśmy na śniadanie pyszne kanapki po kubańsku – z ogromną ilością różnych wędlin – świetnie smakowały.
Meksykańska kuchnia króluje w całej Ameryce. Zaglądaliśmy do małych garkuchni w dzielnicach meksykańskich, gdzie siedzieli głównie Meksykanie. Jedliśmy tam przepyszne burritos ! A ja poparzyłam sobie język papryczkami dodanymi do guacamole ! Uwielbiam awokado i byłam przyzwyczajona do łagodnego sosu guacamole – a ten palił diabelnie (ale oczywiście po chwili).
Pod Atlantą odwiedziliśmy dzielnicę brazylijską i zajadaliśmy się churasco i feijoada w barze typu „all you can eat” dodając do wszystkiego sos z fasoli.
Chińskie bufety. Podróż do USA
Największą atrakcją dla dzieci były chińskie bufety, gdzie można jeść ile się chce. Za kwotę wahającą się od 8 do 12 USD za osobę możecie wybierać zupy, dania główne i desery. Zawsze jest również sushi. Najlepszy bufet chiński był pod Chicago w Devil’s Lake w Word Buffet – tutaj bar chiński oferował również kuchnię włoską oraz mandżurski grill z możliwością przygotowania mięs na grillu na zamówienie.
Oczywiście podróż do USA nie udałaby się bez hamburgerów – jedliśmy zarówno w przydrożnych barach (Dennie’s I miss U) jak i w knajpkach – zdecydowanie najbardziej smakowały nam w knajpce w Memphis, gdzie schowaliśmy się przed upałem w oczekiwaniu na paradę kaczek w hotelu Peabody (ale o tym za chwilę).
Na Key West wspaniale orzeźwiło nas w karaibskim upale piwo Corona z widokiem na lazurową wodę.
Dzieci korzystały wiele razy z tzw. „drinking fountain” – czyli kraników z gazowanymi napojami. Płacicie raz, dostajecie plastikowy kubeczek i możecie dolewać sobie jakie napoje chcecie.
Najlepsze śniadania w dinerach jedliśmy chyba w IHOP – czyli knajpce przydrożnej z pankejkami – porcje były olbrzymie i musieliśmy zamawiać ich mniej, żeby sprostać zadaniu. Placki były ułożone w stosik, z masełkiem na górze, a do tego masa sosów do wyboru – mhhhhhmmmm kalorii milion ! Ale pyszne !
Zwiedzanie – najlepsze miejsce. Podróż do USA
Zdecydowanie Key West przoduje! Z sielską atmosferą karaibską i spokojem. Gdaczącymi kogutami na ulicach, starszymi hipisami pobrzękującymi na gitarach w barach i krajobrazem z palmami i kolorowymi drewnianymi domkami z fotelami bujanymi na tarasie. O Key West pisaliśmy tutaj – klik.
Zaraz po Key Wst wysuwa się na drugie miejsce z efektem wow …. Chicago. To miało być zwykłe ogromne miasto z wieżowcami po horyzont. Zobaczyliśmy wieżowce ale z szerokimi spacerowymi chodnikami, kanały wodne, po których pływają łodzie, szerokie aleje spacerowe nad jeziorem Michigan. No i ten fantastyczny zielony park w centrum – z piękną zielenią, płynącą wodą, w której można się pochlapać i świetnymi placami zabaw dla młodszych i starszych dzieci.
Zwiedzanie – rozczarowanie. Podróż do USA
Park Everglades – no niestety… Wiem, że mnóstwo ludzi jest nim oczarowanych ale nam jakoś nie przypadł do gustu. Szlaki przypominały Biebrzański Park Narodowy, a krokodyle (sztuk 2) widzieliśmy tylko leniwie pływające pod wodą. Faktycznie – był wtedy sezon mokry co oznacza, że jest mnóstwo wody, poziom rzek jest wysoki, więc zwierzęta chowają się pod lustrem wody. Jednak parki narodowe zachodniego wybrzeża takie jak Wielki Kanion, Arches czy Joshua Tree nas zachwyciły i wyśrubowały mocno nasze oczekiwania.
Kolejne miejsce to Mount Rushmore – i tu mamy w rodzinie zdania podzielone. Męska połowa jest oczarowana, a ja z Tosią się rozczarowałyśmy. Te ogromne rzeźby w skale faktycznie są ogromne, ale na żywo wyglądają na zdecydowanie mniejsze ! Zdjęcia z reguły pokazują tylko część wyrzeźbioną, a będąc na miejscu widzimy całość góry i skala jest nieco inna.
Graceland – samo w sobie zachwyca – w końcu to posiadłość króla – Elvisa Presleya ! Jednak cała otoczka wokół przypomina fabrykę komercji – jeżdżące busiki, i-pady – ehhh szkoda.
Motele – najlepsze i najsłabsze. Podróż do USA
Fort Lauderdale – to tam mieliśmy najfajniejszy motel – Plaza Hotel Fort Lauderdale-klik w środku nie odbiegał od innych moteli ale miał duży basen położony w ogrodzie z piękną roślinnością, barem i muzyką. Wieczorem można było dłuuuugo tu przesiadywać słuchając muzyki Boba Marleya z głośników, a dzieciaki mogły pływać długo w basenie (w innych motelach z reguły basen był otwarty do 22-ej bądź 23-ej).
Jakie były minusy moteli – zdarzało się, że w niektórych motelach mocno huczała nam klimatyzacja. A bez schładzania w ogromnym upale spać się nie da. Monotonne śniadania – wafle, tosty, serek philadelphia, płatki, słaba kawa – ale zdarzała się też i jajecznica i parówki. Na lepsze śniadania z warzywami i owocami można liczyć ale w hotelach z wyższych półek cenowych.
Choroby. Podróż do USA
Oczywiście, że byliśmy przygotowani z lekami na ewentualne przeziębienia po klimatyzacji w samolotach i motelach, problemy z żołądkiem etc. Jedyne co nas spotkało to schodząca skóra z ramion po plażowaniu na Florydzie. Pomimo, że nie leżeliśmy na plaży, tylko pod parasolem i byliśmy posmarowani kremem z filtrem nr 50 ! Wystarczyło pływanie w morzu !
Co nas najwięcej kosztowało. Podróż do USA.
No oczywiście oprócz przelotów. Zwiedzanie ! To jest najdroższa część podróżowania po Stanach właśnie ! I nie piszę tu o parkach narodowych ! Do tych możecie jednorazowo wykupić jedną kartę na cały samochód i wjeżdżać za darmo przez rok. Piszę tu o muzeach – siedziba CNN, muzeum Coca-Coli czy najwyższy wieżowiec w Chicago – wszędzie trzeba kupić bilety. Bilety kosztują po ok. 25 USD za dorosłego i ok. 17 USD za dziecko do 12 roku życia. Za naszą czwórkę robi się niezła kwota….. No ale być w Memphis i nie zwiedzić domu Elvisa Presleya czy siedziby Coca-Coli w Atlancie ?!!!
Podsumowanie – podróż do USA
Stany dają dużo możliwości – można zwiedzać ultranowoczesne muzea, oczarować się krajobrazami, jeść w przydrożnych barach, pić piwo słuchając opowieści hipisa grającego bluesa. Wiele rzeczy może nas tu zdziwić ale również zachwycić – a o to chyba w podróży właśnie chodzi !
Powyżej w artykule znajdziesz linki afiliacyjne, czyli dostajemy mały procent ze sprzedaży. Nic Was to nie kosztuje, a wspieracie Warsztat Podróży – dziękujemy – to nas motywuje do pisania dla Was !