Reykjavik, Półwysep Snæfellsnes i mięso rekina – Islandia dzień 3
Senny Reykjavik, zgniłe mięso rekina, półwysep Snæfellsnes z najsłynniejszym wzgórzem Islandii, a na koniec dnia kąpiel w gorących wodach termalnych. Po drodze widoki na góry porośnięte mchem, fiordy i przejazd blisko 6 km tunelem pod zatoką. Reykjavik, Półwysep Snæfellsnes – trzeci dzień na Islandii – nasza trasa – gdzie zjeść, co zobaczyć – opis poniżej.
W Reykjaviku możecie spędzić jeden dzień – żeby powoli po nim pochodzić, poczuć atmosferę portowego miasteczka północy. My mieliśmy jeszcze tego dnia inne plany i paskudną pogodę – w odróżnieniu od dwóch pierwszych dni, o których pisaliśmy tutaj – klik i tutaj i tutaj – klik….. co chwilę padało, wiał wiatr i było zwyczajnie zimno – taka typowa islandzka aura. Trasa poniżej zakłada właśnie taką gorszą pogodę – poza zobaczeniem kilku miejsc w stolicy, które położone są obok siebie nie będziecie musieli dużo się przemieszczać i nie zmokniecie. Zobaczycie najważniejsze atrakcje Reykjavikui Półwyspu Snæfellsnes, spróbujecie mięsa rekina, a na koniec rozgrzejecie się w naturalnych termach. Trasa zakłada przejechanie ok. 300 km – z Reykjaviku na Półwysep i spowrotem. Poniżej opis naszego trzeciego dnia na Islandii – Reykjavik, Półwysep Snæfellsnes.
Nasze dotychczasowe artykuły o Islandii:
Czy warto jechać na Islandię ?
Trasa po Reykjaviku – uwzględnia dojazd z Hafnarfjörður (tam mieliśmy nasz hostel):
Perlan – widok na Reykjavik na 4 milionach litrów geotermalnej wody- Reykjavik, Półwysep Snæfellsnes
Zabieramy bagaże z naszego hostelu i pakujemy do auta. Jedziemy do Reykjaviku – bardzo mocno wieje i zbierają się chmury na horyzoncie. W stolicy nie ma za dużo do zobaczenia więc na ten dzień planujemy jeszcze kilka innych miejsc. Zatrzymujemy się na parkingu (darmowy) pod Perlan Budynek położony jest na wzgórzu i można stąd oglądać panoramę 360 st. Reykjaviku. Tak naprawdę pod budynkiem znajduje się 6 zbiorników z gorącą wodą dla miasta. Łącznie zbierane jest 4 miliony litrów geotermalnej wody !
Obecnie budynek przekształcono w atrakcję turystyczną – na górze znajduje się taras widokowy, a w środku wystawy i planetarium.
Z pewnością warto wejść na taras widokowy – skąd możecie zobaczyć całą stolicę i przedmieścia. Warto właśnie stąd rozpoczynać zwiedzanie Reykjaviku – widok daje pogląd niedużej skali miasta, otaczającej go natury i niskiej zabudowy oraz panującego spokoju bez fajerwerków i bieganiny typowej dla europejskich stolic.
Bilety na taras (w czasie naszej wizyty budynek był remontowany i za wejście na taras nie pobierano opłat):
– dorośli – 450 ISK,
– dzieci do lat 15 – bez opłat
W środku budynku obecnie otwarta jest wystawa „Wonders of Iceland” oraz „Water in Icelandic Nature”, gdzie można przejść się tunelem lodowym, odkrywać informacje o naturze Islandii oraz środowisku. Nie widzieliśmy tych wystaw (budynek był w remoncie) ale znając Islandczyków są zrobione w wysokim standardzie. Pytanie do Was czy macie na nie czas i nie wolicie oglądać islandzkich krajobrazów w naturze, poza tym wystawy są osobno płatne (bilet obejmuje również wejście na taras):
– dorosły – 3.900 ISK
– dzieci 6-15 lat – 1.950 ISK
– dzieci do lat 6 – za darmo.
Strona internetowa Perlan – klik


Protestancka prostota Hallgrímskirkja – Reykjavik, Półwysep Snæfellsnes
Jedziemy do kościoła Hallgrímskirkja. To jeden z najbardziej charakterystyczny budynek Reykjaviku. Surowa i wręcz betonowa struktura budynku (trochę przypominająca skały z Czarnej plaży Reynisfara, o której pisaliśmy tutaj – klik. Kościół ma 73 metry wysokości i jest drugim pod względem wysokości budynkiem wyspy. Stanowi dobry punkt orientacyjny. Znajduje się w samym centrum Reykjaviku – na parkingu pod kościołem możecie zaparkować auto. Sam budynek w środku jest dość skromny – typowo dla protestanckich klimatów. W środku wyróżniają się imponujące organy. Za dodatkową opłatą można wspiąć się na wieżę zegarową i podziwiać widok na stolicę (bilety – dorosły 1.000 ISK, dzieci za 100 ISK) – jeśli byliście już na tarasie Perlan to można sobie już to darować.
Stronę kościoła z aktualnymi informacjami znajdziecie tutaj – klik. Przed kościołem stoi pomnik Leifa Erikssona – słynnego Wikinga.

Hot-dogi Billa Clintona, spokojny port i skandynawskie domki – co jeszcze zobaczyć w Reykjaviku – Reykjavik, Półwysep Snæfellsnes
Miasto jest bardzo spokojne i wręcz senne. Z jednej strony widać otaczające zaśnieżone góry, z drugiej fiordy i zatokę. Warto przejść się uliczką przy porcie, żeby zobaczyć kilka bajecznie kolorowych w stylu skandynawskich drewnianych budynków. Po ulicach pędzą tylko turyści – spiesząc się właśnie na wyprawę na lodowiec albo inny wulkan. Lokalsów jest bardzo mało, główna uliczka miasta doprowadzająca do portu jest naprawdę bardzo króciutka z malutkimi barami i przystanią. W porcie kołyszą się kutry rybackie oraz łodzie, które zabierają turystów na wyprawy na oglądanie wielorybów i maskonurów. Z daleka widać szklany budynek Harpa – to największa hala koncertowa.
Inne atrakcje to Muzeum Penisów (nie byliśmy ponoć nie warto) i słynny kiosk z hot-dogami, w którym jadł Bill Clinton. Tak naprawdę to okoliczne kioski z kanapkami również oferują identyczne bułki z parówkami.


W stronę Półwyspu Snæfellsnes – Reykjavik, Półwysep Snæfellsnes
Po 2-3h spędzonych w stolicy kierujemy się samochodem w stronę Półwyspu Snæfellsnes. Przy wyjeździe z miasta przejeżdżamy tunelem o długości 5,7 km pod zatoką. Od października 2018 r. za przejazd nie są pobierane żadne opłaty. Droga prowadzi przez kolejne malownicze tereny – wzgórza, góry, pasące się zwierzęta. Jest tu bardziej zielono niż na południowo-wschodnie części wyspy, gdzie byliśmy pierwszego dnia – klik i drugiego dnia – klik ……
W połowie drogi zatrzymujemy się w Borgarnes – małym portowym sennym miasteczku. W miejscowym Bonusie kupujemy przekąski i w małej kawiarni obok pijemy gorącą kawę i herbatę, żeby się rozgrzać w ten deszczowy dzień.

Hakarl zgniłe mięso czyli Muzeum Rekinów – Bjarnarhöfn Shark Museum –
Reykjavik, Półwysep Snæfellsnes
Podziwiając widoki i ciągle zmieniającą się pogodę – leje deszcz, momentami chmury odsłaniają wzgórza – dojeżdżamy do niedużej farmy. Po tabliczce drewnianej przy drodze i wskazówkach GPS widzimy, że jesteśmy na miejscu – Muzeum Rekinów Polarnych. Nieduży budynek mieści ekspozycję związaną z rekinami – zęby drapieżników i zdjęcia z połowów. Największą atrakcją są barwne opowieści przewodnika – rybaka, który opowiada o połowach, pozyskiwaniu tranu i mięsie. Żeby mięso rekina polarnego nadawało się do zjedzenia musi poćwiartowane przeleżeć w drewnianych skrzyniach pod ziemią, a następnie suszyć się w specjalnych pomieszczeniach. Zjedzenie świeżego mięsa grozi zatruciem.
Zwiedzanie obejmuje degustację mięsa – pokrojone w małą kostkę kładzie się na plasterku pumpernikla i popija kieliszkiem Brennivín (płonące wino – ziemniaczana wódka o smaku kminku). Smak ? Białe mięso o konsystencji kurczaka z posmakiem tranu.
Warto rozejrzeć się samemu po farmie – na tyłach budynku muzeum znajdują się suszarnie mięsa – kawałki rekina suszą się tutaj. Obok pasą się piękne islandzkie konie. Wokół rozpościera się widok na zatokę i malownicze zielone wzgórza.
Bilety do muzeum:
dorosły – 1.200 ISK
dzieci – darmo







Kirkjufell – widokówka z Islandii – Reykjavik, Półwysep Snæfellsnes
30 km dalej znajduje się kolejny symbol Islandii – Kirkjufell – wzgórze o wysokości 460 m. Charakterystyczny kształt stożka i duża stromizna to jeden z najpiękniejszych szczytów wyspy. Nam przypominał trochę gadający kapelusz z Harrego Pottera. Obok – 3km dalej od wzgórza – znajduje się wodospad Kirkjufellfoss. To stąd właśnie powstają zdjęcia – widokówki Islandii – na pierwszym planie wodospad, a w tle słynne wzgórze. Nam trudno było objąć dalszy plan bo tego dnia ciągle padało.
Wracając do stolicy jjemy obiad w Ikei – czyli najtańszej opcji na Islandii, żeby zjeść coś ciepłego – pisaliśmy o tym tutaj – klik.



http:// Booking.com
Kąpiel w wodach termalnych – czyli islandzkie savoir vivre – Reykjavik, Półwysep Snæfellsnes
Długo nad tym myśleliśmy – jeszcze przed wyjazdem zastanawialiśmy się, czy odwiedzić słynną Blue Lagoon. Zniechęciły nas trochę ceny i opinia, że na miejscu są głównie turyści. Wizyta w termach z naturalnymi ciepłymi wodami to rodzaj spędzania czasu przez Islandczyków i chcieliśmy tak naprawdę zobaczyć „lokalsów w akcji”. Koniec końców odwiedzieliśmy Laugardalslaug – lokalny kompleks basenowo-saunowy. Nie było może tak spektakularnie jak na słynnej lagunie ale faktycznie większość stanowili Islandczycy. Fanastycznie było obserwować Ich spotkania towarzyskie ! Tak ! Zamiast pójść do pubu (alkohol jest słabo dostępny i drogi) umawiają się na wizytę na osiedlowym basenie. Wchodząc do kąpieli poczujecie się jak uczestnicy najlepszej imprezy towarzyskiej – jest gwarno jak w kawiarni. Ludzie grzeją się w ciepłej wodzie plotkując i omawiając wydarzenia biznesowe. Islandczycy odwiedzają takie miejsca bardzo często.
Pamiętajcie jednak o kilku zasadach odwiedzając takie miejsce:
– umyjcie całe ciało przed wejściem na strefę basenów,
– przed wejściem pod prysznic musicie się całkowicie rozebrać – jest to restrykcyjnie pilnowane,
– szatnie i prysznice nie są koedukacyjne więc spokojnie,
– nagość na Islandii jest czymś bardzo naturalnym – nikt się w nikogo nie wpatruje i nie zasłania sztucznie ręcznikiem w szatni damskiej czy męskiej,
– w strefach basenowych oczywiście jesteście ubrani w kostiumach.
Taki kompleks basenowy to z reguły jeden basen do pływania wewnątrz, basen zewnętrzny z ciepłą wodą i kilka małych basenów z różnymi temperaturami wody (od 30 do nawet 44 stopni – nie byliśmy w stanie do tego najcieplejszego basenu wejść !). No i oczywiście sauny ! Basen zewnętrzny to również atrakcje dla dzieci – trampoliny, przeszkody etc.
Zastanawialiśmy się jak bardzo się pochorujemy ganiając na dworzu przy 4 stopniach w kostiumach z mokrym ciałem pomiędzy basenami. Nie chorowaliśmy w ogóle ! Ani my ani dzieci ! A niesamowite uczucie ciepła rozlewającego się w ciele po wyjściu z kompleksu było bardzo przyjemne.
Ceny wejściówek do basenu (nie ma limitów czasowych):
– dorosły – 980 ISK
– dziecko – 160 ISK
Czyli za naszą czwórkę zapłaciliśmy coś około 70 PLN – więcej płacimy na aquaparku w Warszawie !
O basenach poczytacie tutaj – klik

A do Blue Lagoon kiedyś pójdziemy bo przecież na Islandie na pewno wrócimy 🙂