Podróż do Albanii – dlaczego Albania nas zawstydziła
Nieduży kraj przez lata zamknięty pod reżimem okrutnego Envera Hodży. Wcześniej najeżdżany przez Turków i Włochów. Krążą o nim stereotypy – brud, niebezpiecznie i brak dróg. Dlaczego wiele możemy się nauczyć od Albańczyków właśnie ? Czy faktycznie nie ma tam dróg, a lokalni kierowcy jeżdżą jak wariaci ? Jacy są mieszkańcy ? Po co jechać do Albanii ? Będzie o myjniach, bunkrach i postaciach z kreskówek – podróż do Albanii
Tolerancji religijnej uczmy się od Albańczyków – podróż do Albanii
Podróż do Albanii to historia – kraj najeżdżany przez Greków, Turków i Włochów. Albania istnieje w zasadzie od niecałych 100 lat (od 1920 roku). Przed II wojną światową Albania była królestwem,w którym panował Zogu I – uznany za największego palacza wszech czasów. Włączona do Włoch, okupowana przez hitlerowców. Po Drugiej Wojnie Światowej przez pewien czas współpracowała blisko z ZSRR, żeby w końcu zbliżyć się do …Chin. W 1967 roku Enver Hodża ogłosił kraj pierwszym ateistycznym na świecie – w muzułmanach widział znienawidzonych Turków, a w prawosławnych Greków. Z kolei mniejszość katolicka była posądzana o związki z Włochami. Reżim Hodży zniszczył blisko dwa tysiące ośrodków kultu religijnego i zabił blisko 100 tysięcy mieszkańców, a pół miliona trafiło do więzień. Kraj był zamknięty – trudno był wjechać i wyjechać, granice były patrolowane przez wyszkolone psy, nieliczni cudzoziemcy byli inwigilowani i uważani za wrogów. W 1992 roku komuniści odeszli od władzy, a mieszkańcy odetchnęli z ulgą i zaczęli się cieszyć wolnością.
Obecnie pokojowo współistnieją tu wyznawcy islamu i chrześcijaństwa. Najlepszym przykładem jest tętniące nadmorskim życiem Durrës – w samym centrum znajduje się meczet z lat 30-tych XX wieku. Hodża go zamknął w 1967 roku, a trzęsienie ziemi zniszczyło w 1979r. Świątynię odbudowano pod koniec XX wieku – obecnie znajduje się tam wystawa fotografii Matki Teresy z Kalkuty (Albanka chociaż urodziła się w Skopje) ! Na jednej ulicy możemy często zobaczyć meczet i obok kościół katolicki czy prawosławny.
Święta religijne różnych wiar celebrowane są pod jednym dachem. Większość Albańczyków nie jest praktykująca. Wprawdzie katolik uważa się za katolika bo ojciec tak uważał i dziadek i pradziadek również ale sąsiad muzułmanin może być też najlepszym przyjacielem.
Albańczycy – otwarci ludzie – podróż do Albanii
Sprzedawca fig – starszy pan w stylowym kapelusiku chroniącym przed słońcem serdecznie się do nas uśmiechał i koniecznie chciał nam coś powiedzieć. Niestety kompletnie nic nie rozumieliśmy – język albański jest jednym z trudniejszych do nauki. Słowa szeleszczą jak turecki połączony z rumuńskim. Podobno gramatyka jest jednak prosta. Dogadywaliśmy się jednak bez problemu i to nawet bez używania tłumacza google – obsługa w knajpkach, sklepach czy na plaży zna nieźle angielski. Dotyczy to nie tylko młodych ludzi, ale również starszych osób. Mnóstwo Albańczyków pracuje za granicą – we Włoszech, Niemczech czy Szwajcarii. Są otwartymi na cudzoziemców ludźmi. Pomimo, że kraj był przez wiele lat zamknięty (a może właśnie dlatego) mieszkańcy są sympatyczni i chętnie rozmawiają z cudzoziemcami.
Nie spotkaliśmy się z nagabywaniem i zachęcaniem do kupna towarów – tak typowym dla krajów arabskich i południowej Europy.
Jadąc do Albanii spodziewaliśmy się kobiet w tradycyjnych strojach muzułmańskich. W rzeczywistości pojedyncze starsze kobiety przypominają południowe Włoszki z Sycylii – ubrane na czarno z chustą na głowie. Więcej tradycyjnie ubranych kobiet widzieliśmy w dzielnicy Skopje zamieszkałej przez Albańczyków – nasz artykuł o Macedonii – klik
W miastach powiewają flagi różnych państw – znak otwartości na inne nacje.
Podobnie jak w arabskich krajach mężczyźni lubią przesiadywać w herbaciarniach sącząc mocną kawę i popalając fajkę wodną. Palą dużo papierosów – ale takie są całe Bałkany – w restauracjach można palić wszędzie więc mieszkańcy z tego korzystają. Rozkładając się na plaży warto rozejrzeć się czy sąsiedzi nie są palaczami – i nie łudźcie się, że rodzina z dziećmi obejdzie się bez papierosa ! Jeśli Albańczyk lubi papierosy to będzie je odpalał jeden od drugiego !
Najczystsze samochody świata – jak Albańczycy nas zawstydzili – podróż do Albanii
„Ilu tu Włochów i Niemców ! ” – faktycznie mnóstwo samochodów miało rejestracje „I” bądź „D”. Jednak okazało się, że to miejscowi pracujący w krajach UE. Zdarzały się również rejestracje „RKS” – należące do Albańczyków z Kosowa, którzy chętnie przyjeżdżają na Albańską Riwierę.
Samochody lśnią czystością i są bardzo zadbane. To nic, że to stare modele Mercedesa (słynny „Okularnik”) czy BMW sprzed 25 lat – właściciele często pucują je w przydrożnych myjniach. Przy drodze mnóstwo jest napisów „LAVAZH” czy „LAVAZHO” – oznaczających myjnię samochodową – zadaszone plandeką miejsce często jest zajęte przez myty właśnie samochód. Zresztą wszechobecny pył na drogach zachęca do korzystania.
W pewnym momencie poczuliśmy jednak wstyd – nasze auto po ponad 2.000 km po bałkańskich drogach wyglądało hm…. bardzo brudno. W końcu sami skorzystaliśmy – za 10 PLN nasze cztery kółka były czystsze niż kiedykolwiek.
O transporcie w Albanii i przewodnik z najważniejszymi informacjami o kraju znajdziecie tutaj – klik.
Recykling po dyktaturze – podróż do Albanii
Bunkry – w okresie dyktatury Hodży zbudowano ich 700 tysięcy. Władza miała obsesję na punkcie bezpieczeństwa przeznaczając średnio jeden bunkier na 4 obywateli kraju. Obecnie najwięcej betonowych półkul wystaje na wybrzeżu oraz na pozostałych granicach. Po obaleniu komunizmu Albańczycy nie zniszczyli tych budowli – uznając, że są bardzo charakterystycznym elementem krajobrazu. Obecnie niektóre z nich są przekształcane w restauracje, kawiarnie czy hostele. W Tiranie można zwiedzić jeden z największych schronów – bunkrów zbudowany dla rządu.
Tirana pełna jest kolorowych budynków – to tak naprawdę pozostałości szarych blokowisk, które zyskują nowe życie i barwy.
Podobnie jest ze starymi skrzynkami gazowymi czy telefonicznymi – patrzą na nas kolorowymi postaciami z bajek i gier.
Ogromne domy – podróż do Albanii
Albańczycy są bardzo rodzinni – przebywają chętnie z krewnymi. Na plaży często widzieliśmy obrazki młodej rodziny z dziećmi razem z babcią, dziadkiem i innym kuzynostwem.
Przy drogach widać ogromne domy – wyglądają na zamieszkane przez rodziny wielopokoleniowe. Konstrukcja domu często jest jednak nieskończona – brak tynku czy wykończonych wszystkich kondygnacji.
Drogi – podróż do Albanii
Ale tam nie ma żadnych dróg ! Tak mówili znajomi przed wyjazdem. Albania kojarzy się z brakiem infrastruktury drogowej.
Nie jest może idealnie ale nie jest też tragicznie. Jak na kraj, który przez wiele lat był zamknięty, a ludzie ścigani przez reżim nie ruszali się z domów nie jest najgorzej.
Kierowcy lokalni mają swój styl jazdy – w zasadzie uczą się jeździć bo ćwiczą tą umiejętność dopiero od 20 lat. Zdarza się, że brakuje malowania pasów i linii rozdzielających drogę albo znaki są słabo widoczne – trzeba uważać i trzymać się swojej strony bo kierowcy obok potrafią podjechać bardzo blisko naszego boku. Najgorzej bywa na rondach – wydaje się, że zmieszczą się dwa samochody, a tu niespodzianka bo z boku wjeżdża kolejny ! A zresztą podobnie to wygląda na ulicach Rzymu czy Paryża !
Wygodna autostrada łączy Tiranę z nadmorskim Durrës, wzdłuż wybrzeża prowadzi również dwupasmówka, którą można dojechać do Wlora – trasa ze stolicy do Wlora wynosi 150 km. Z Tirany do Durrës, jest ok. 35 km i dojedziemy nią w 45 minut.
Wybrzeże połączono z Kosowem autostradą – Albańczycy wybudowali dwupasmówkę dla swoich rodaków.
Pozostałe drogi to ciągle zmieniająca się nawierzchnia – z gładkiego asfaltu w szutrową drogę i odwrotnie.
Drogi prowadzą przez centra miast – a tam są często bardzo duże korki. Jest mało dróg więc wszyscy jadą tą jedną. Transport publiczny miejski nie jest aż tak dobrze rozwinięty więc jedną drogą jadą po prostu wszyscy.
Jeśli jedziecie do Albanii z Czarnogóry to na odcinku dojazdowym do autostrady przygotujcie się na spore korki. Pierwszy raz w życiu widzieliśmy korki nie w mieście ale po prostu na trasie – na drodze ! Jeśli macie możliwość włączenia nawigacji on-line google to zróbcie to – wyprowadzała nas bocznymi drogami unikając niektórych korków. Boczne drogi bywają jednak czasem w słabym stanie – bywają szutrowe z dziurami.
Wracając żałowaliśmy, że kierowaliśmy się przez Szkodrę w stronę Czarnogóry – można było wybrać autostradę prowadząca przez Kosowo.
Problematyczne bywa parkowanie w miastach – w Durrës i Szkodrze kręciliśmy się wokół dość długo zanim coś znaleźliśmy. Wszystkie parkingi (a jest ich bardzo mało) były pełne, pobocza i chodniki również, a do tego mnóstwo aut stało „na światłach awaryjnych”.
Piesi nie mają zwyczaju przechodzenia na pasach i mogą pojawić się naprawdę wszędzie.
Przestraszyliśmy Was ? Nie ma się czego bać ! U nas bywa podobnie – na bocznych drogach standard asfaltu czasem też pozostawia sporo do życzenia, a kierowców też mamy różnych. Przy zachowaniu uwagi będziecie normalnie jeździć po albańskich trasach !
A nasz artykuł o Tiranie jest tutaj – klik.
Informacje praktyczne – podróż do Albanii
Jedzenie – największa różnorodność kuchni bałkańskiej i włoskiej – podróż do Albanii
Albańczycy łączą kuchnię Bałkanów z kuchnią włoską. Oprócz mięs z grilla typu cevapi zjecie pyszną jak we Włoszech pizzę czy makarony. Nad morzem można zjeść najtańsze w całej Europie ryby i owoce morza – dorada, kalmary, krewetki w cenie 15-25 PLN/ danie.
Na śniadanie będziecie mieć większy wybór menu niż w Serbii czy Czarnogórze. Oczywiście możecie zamówić tradycyjnego bałkańskiego burka z mięsem/ szpinakiem/ ziemniakami/ serem ale bez problemów zaserwują Wam jajecznicę, omlet czy kanapki.
W restauracjach stoliki nakrywane są jednorazowymi obrusami – ceratami – podobnie jak we Włoszech. Podawane frytki są robione na miejscu z ziemniaków – żadnych mrożonek !
Sosy typu tsatsiki, ser twarogowy z papryką (pyszny podawany na gorąco), jogurt kos.
Przepyszna mocna kawa z ekspresu podawana w stylu włoskim w malutkiej filiżance – rzadziej w tradycyjnych bałkańskich tygielkach
Sprowadzane są tutaj oryginalne towary z Włoch – o dziwo w cenach znacznie niższych niż we Włoszech.
http:// Booking.com
Ceny – podróż do Albanii
Dotychczas naszym faworytem były ceny w Macedonii, Serbii czy Bośni. W Albanii jest jednak taniej – nawet sporo taniej.
kurs:
100 ALL = ok. 3 PLN
125 ALL = 1 Euro
Przykładowe ceny:
śniadanie – 3 ogromne naleśniki z czekoladą, kanapka z tuńczykiem – 600 ALL
obiad dla 4 osób – woda mineralna, 2 kieliszki wina, 10 kotlecików typu cevapcici, sosy-przekąski z chlebem typu pita – 2.000 ALL
sok z mango – 100 ALL
kawa espresso – 70 ALL
piwo – 100 ALL
Bankomaty i płatność kartą – podróż do Albanii
W nadmorskich miejscowościach wypoczynkowych raczej nie było problemu z płatnością kartą w sklepach czy restauracjach. Natomiast doskwierał nam brak bankomatów. W Golem trudno było znaleźć bankomat. Podobnie było w bardzo turystycznej Kruji – bankomat był oddalony od centrum turystycznego.
W niektórych miejscach problemem były problemy z płatnością kartą – w kilku miejscach w Szkodrze nie było takiej możliwości.
Podsumowanie – czy warto jechać do Albanii ?
Piaszczyste plaże, włoska roślinność, otwarci ludzie, bogata historia i najtaniej w Europie – warto tu przyjechać. Jeśli jednak oczekujesz szerokiej promenady nad morzem i eleganckich butików – to nie tutaj.
A gdy już zapomnicie o stereotypach to możecie spokojnie odpoczywać z takimi między innymi widokami – ale o tym pewnie jeszcze napiszemy osobny artykuł.
A nasz artykuł o Tiranie jest tutaj – klik.
Może Cię zainteresuje nasz artykuł o Tiranie – klik albo o Macedonii – klik.